2015-05-13

Z kartą przez świat

Zbliża się sezon wakacyjny a z nim pora na bliższe lub dalsze podróże. W wakacyjnym bagażu z reguły znajduje się miejsce na kartę płatniczą. Jak nią płacić, żeby nie przepłacać?

Gotówka za granicą jest niezbędna – choćby w przypadku problemów z dostępem do bankomatu czy kupowania drobnych pamiątek. Jednak karta debetowa czy kredytowa to sama wygoda. Nie ryzykujemy kradzieży pieniędzy i mamy większą kontrolę nad swoimi wydatkami. Ale jest i druga strona medalu: jeśli nie zastosujemy się do kilku zasad, płatności kartą mogą... sporo nas kosztować. Żeby ograniczyć wydatki, warto się przygotować do podróży. Po pierwsze, wykonajmy telefon do banku i spytajmy, czy ma on bankomaty w kraju, do którego się wybieramy (albo czy możemy tam wypłacać pieniądze bez prowizji z bankomatów innych instytucji). Kolejne pytanie – który system płatniczy (Visa czy MasterCard) jest w danym państwie bardziej popularny. Pozwoli to zdecydować, które karty bardziej się nam przydadzą. Zawsze też warto mieć ze sobą kartę debetową do wypłat i kredytową do płatności bezgotówkowych (może okazać się niezbędna np. przy wynajmie auta). Dodatkowych opłat za używanie karty jednak nie unikniemy. Prawdziwą zmorą podróżujących jest tzw. podwójne przewalutowanie. Jeżeli płacimy w euro, nie ma problemu – koszt transakcji jest od razu przeliczany na złotówki. Jeśli jednak używamy egzotycznej waluty (a „egzotyczne” są nawet funty brytyjskie), kwota jest najpierw przeliczana na euro lub dolary (w zależności od operatora karty), a dopiero potem na złote. Nie trzeba dodawać, że koszty takich transakcji mogą być dość wysokie. Na początku tego roku wydawało się, że światełkiem w tunelu jest decyzja Visy, by zlikwidować podwójne przewalutowanie i koszt każdej transakcji przeliczać od razu na złotówki. Niestety, aby wyrównać straty związane z mniejszymi wpływami z tytułu różnic kursowych, banki zaczęły wprowadzać lub podnosić prowizje za przewalutowanie. Kosz transakcji o wartości 1000 zł sięga więc już od ok. 20 zł do nawet 60 złotych! Rozwiązaniem może być prowadzenie rachunku walutowego i korzystanie z wydanej do niego karty – wtedy po prostu płacimy zgormadzonymi przez nas pieniędzmi, nie ponosząc przy tym dodatkowych prowizji. Dobrze zdecydować się na kartę z wypukłym drukiem, którą zrobimy zakupy także w internecie. Jak zawsze jednak trzeba dobrze policzyć. Konta walutowe są z reguły droższe niż zwykłe rachunki, więcej też kosztują dołączone do nich karty. Może się to opłacić, jeśli jesteśmy częstymi gośćmi w danym kraju. Zawsze też warto poszukać korzystnych ofert, np. zniesienia opłaty za kartę w razie dokonania nią określnej liczby transakcji. Konto walutowe trzeba oczywiście jakoś zasilić. Jeśli nie mamy zagranicznego klienta, dobrym pomysłem jest udanie się do kantoru... internetowego. Takie miejsca z reguły oferują lepszy kurs walut niż tradycyjne placówki. Można też dokonywać w nich transakcji o dowolnej porze dnia i nocy, a to wygodne, jeśli polujemy na korzystne warunki i kupujemy walutę z wyprzedzeniem. Kantory internetowe oferują też debetowe karty walutowe do prowadzonych przez nie rachunków (można trafić na darmowy rachunek i kartę!) lub karty pre-paid (dobra opcja, jeżeli chcemy kontrolować wakacyjne wydatki lub wysyłamy za granicę dzieci). Jak widać, warto dobrze planować wyjazdy, także pod względem finansowym. Telefon do banku, polowanie na korzystne kursy walut – to wszystko pozwala sporo zaoszczędzić. A dodatkowa kolacja we włoskiej trattorii czy lampka szampana pod wieżą Eiffla warte są tego wysiłku.