2015-12-09

Pieniądze na start(up)

Startupy budzą pozytywne skojarzenia: wizjonerstwo, innowacyjność, wolność pracy na swoim. Rzeczywistość ma jednak swoje wymagania – nie da się tego wszystkiego osiągnąć bez odpowiednich zasobów finansowych. Gdzie ich szukać?

Startup to z definicji przedsiębiorstwo dopiero rozpoczynające działalność, szukające własnego modelu biznesowego i nastawione na rozwój. Tego rodzaju firmy funkcjonują z reguły w branży nowych technologii – to portale internetowe, serwisy, aplikacje itp. Są otwarte na ryzyko, które jednak w perspektywie ma przynieść spory zysk. W startupach działają z reguły ludzie z pasją, którzy chcą sami kierować swoją karierą i są dalecy od marzeń o pracy w godzinach od 9 do 17. Nic więc dziwnego, że stworzenie nowatorskiej firmy uznają za atrakcyjny plan na życie zawodowe.

Aby jednak mógł być zrealizowany, potrzebne są pieniądze. Jest kilka pomysłów na finansowanie innowacyjnych projektów. Najbardziej oczywisty to korzystanie z różnego rodzaju dotacji albo niskooprocentowanych pożyczek. Mogą to być np.: dotacje unijne albo pożyczki z programu JEREMIE prowadzonego przez Komisję Europejską czy rodzimego rządowego „Wsparcie w starcie”. Pieniądze muszą być przeznaczone na rozwój biznesu: zakup środków trwałych, wdrożenie nowych technologii, zatrudnienie pracowników. Co jednak ciekawe, prawdziwi startupowcy niezbyt entuzjastycznie podchodzą do tego typu ofert. Takie sposoby pozyskiwania finansów są zbyt przewidywalne i niezgodne z biznesowym duchem. O wiele bardziej ceniony jest element kreatywności i rywalizacji.

A jest on obecny tam, gdzie do swojego pomysłu trzeba przekonać doświadczonych inwestorów, działających np. w korporacjach, które zapewniają wsparcie przez prowadzone przez nie fundacje albo programy akceleracyjne, oraz inkubatorach przedsiębiorczości, tworzonych przez uczelnie wyższe, instytucje rządowe czy samorządowe. Początkujący biznesmeni mogą liczyć przede wszystkim na pomoc merytoryczną i mentoring, ale też na udostępnianie przestrzeni do pracy czy współfinansowanie projektów. Polscy startupowcy nie ograniczają się przy tym do rodzimego rynku. Szukają inwestorów również za granicą, w tym na Dalekim Wschodzie albo w mitycznej Dolinie Krzemowej, gdzie organizowane są konkursy dla młodych przedsiębiorców z branży IT.

Inny popularny pomysł to fundusze venture capital zakładające, że inwestorzy (udziałowcy funduszu) w zamian za włożony w nową spółkę kapitał stają się jej współwłaścicielami. Ponoszą więc takie samo ryzyko jak twórcy startupu, ale mogą też pić szampana w razie sukcesu. Zbliżony sposób finansowania to pomoc aniołów biznesu. Inwestują oni jednak – inaczej niż profesjonalne fundusze venture capital – swoje prywatne zasoby. Chodzi tu nie tylko o pieniądze. Aniołowie biznesu oferują także wiedzę, narzędzia, pomoc menedżerską, udostępniają własną sieć kontaktów. Angażują się więc w dużym stopniu w działanie firmy i uwiarygodniają ją niejako swoim nazwiskiem.

We wszystkich przypadkach pierwszy krok należy oczywiście do startupu, który musi przedstawić innowacyjny pomysł i wiarygodny biznesplan oraz podczas spotkań z inwestorami, nierzadko mających charakter konkursu, obronić swoją wizję. Inaczej jest, gdy o pomoc prosi się... społeczność internetową. Tak właśnie działają serwisy crowdfundingowe. Przedsiębiorcy przedstawiają swoje pomysły i podają kwotę potrzebną do ich realizacji, a internauci – w zamian za np.: drobne usługi, nowe towary, gadżety – wykupują cegiełki. Liczą się tu więc nie arkusze Excela, ale ciekawy pomysł i emocje. Brzmi mało profesjonalnie? Niekoniecznie. Crowdfunding może być równie dobrze potraktowany jako badanie opinii potencjalnych klientów startupu. A poza tym warto pamiętać, że 10 lat temu właśnie od pozyskiwania rozemocjonowanych randkami studentów Harvardu rozpoczął się sukces pewnego serwisu społecznościowego. Serwisu, który – nawiasem mówiąc – również korzystał z pomocy inwestorów i anioła biznesu.